Tekst

Zamiłowanie do piłki nożnej wyniesione jeszcze z betonowych boisk, a jej świat spisany ręką kibica.

wtorek, 24 listopada 2015

#7 Arkadiusz Milik - od zera do... ?


Amsterdam - przystanek na autostradzie talentów

Długo zastanawiałem się nad tym, którego piłkarza jako pierwszego wziąć pod lupę na moim blogu. Zastanawiałem się nad Robertem Lewandowskim, lecz po namyśle doszedłem do wniosku, że o nim zostało napisane już praktycznie wszystko. W jego cieniu jest natomiast zawodnik będący jego młodszym kolegą z reprezentacji i pośrednio rywalem, który często daje o sobie znać regularnie strzelając bramki. Mowa oczywiście o Arkadiuszu Miliku - drugiej armacie kanonady naszej reprezentacji  i podstawowym elemencie rynsztunku Ajaxu Amsterdam. Zrządzeniem losu numer postu pokrywa się z numerem jaki Arek nosi na piersi reprezentując Polskę, ale nie dlatego postanowiłem o nim napisać. Powodem jest to, że Milik może zrobić zawrotną karierę, większą nawet niż Robert Lewandowski, a dlaczego tak sądzę wyjaśnię w dalszej części wpisu.

Początek jego przygody z futbolem rozpoczął się w Rozwoju Katowice, z którego przeszedł do Górnika Zabrze. Tam został wypatrzony przez skautów z Leverkusen i razem z nimi zabrał się do Niemiec by posmakować gry w Bundeslidze. Po roku gry w barwach Bayeru został wypożyczony do Augsburga w ramach tych samych rozgrywek. Gdy powrócił z rocznego wypożyczenia z powrotem do Leverkusen, pojawiła się kolejna oferta wypożyczenia, tym razem z Amsterdamu. Ajax czując, że sprowadzi do siebie zawodnika ulepionego z dobrej gliny wypożyczył Milika z prawem do pierwokupu. Klauzula ta okazała się niezwykle istotnym elementem gry o podpis Milika pod kontraktem transferowym, gdy w trakcie wypożyczenia Arek odpalił jak z armaty. W pewnym momencie cały Amsterdam był zachwycony młodym napastnikiem z Polski, który zaczął strzelać bramki jak natchniony, zwłaszcza podczas meczu drugiej rundy Pucharu Holandii, gdy z JOS Watergraafsmeer Milik strzelił aż sześć bramek i dołączył do tego dwie asysty, przy całkowitym wyniku 9-0 dla Ajaxu. Z tygodnia na tydzień u włodarzy z Ajaxu utwierdzało się przekonanie o tym, że Milik musi pozostać w klubie. I w końcu, gdy 30 czerwca 2015 zakończył się okres wypożyczenia, 1 lipca Arkadiusz Milik został oficjalnie zawodnikiem Ajaxu Amsterdam. Kontrakt jaki wtedy podpisał przestawił zwrotnicę jego kariery na zupełnie nowe tory prowadzące do świetlanej przyszłości. Ajax wśród wielu uchodzi za fabrykę talentów wypuszczających piłkarzy genialnych, skutecznych i bajecznych technicznie. Gdy sięgam pamięcią wstecz potrafię przypomnieć sobie zawodników takich jak Edwin Van Der Sar, Denis Bergkamp czy Patrick Kluivert, którzy zaczynali w Amsterdamie, a wszyscy zrobili wielkie kariery grając w największych klubach w Europie. Złośliwi będą mówić, że było to lata temu i Ajax już nie produkuje takich gwiazd jak kiedyś. Takie osoby można bardzo szybko wyprowadzić z błędu wskazując na snajpera Barcelony z dziewiątką na plecach, jakim jest Luis Suarez. Nie wszyscy wiedzą, że zanim trafił do Liverpoolu, by w sezonie 2013/2014 rozstrzelać prawie całą Premier Leauge, swoją europejską karierę zaczynał w Eredivisie grając w FC Groningen, a następnie w Ajaxie Amsterdam, z którego przeprowadził się na wyspy brytyjskie. Przykład genialnego Urugwajczyka jest dowodem na to na to, że szkoła z Amsterdamu niewiele straciła ze swoich czasów świetności i wciąż udowadnia, że potrafi wypuścić ze swojej stajni przyszłą gwiazdę futbolu. A na nasze szczęście tak się składa, że Arek Milik ma możliwość czerpania piłkarskiej wiedzy z tego samego magicznego źródła co wcześniej El Pistolero.


Arek ma możliwość czerpania garściami jeszcze od jednego zawodnika, gwiazdy Bayernu Monachium i napastnika z najwyższej półki, jakim jest Robert Lewandowski. Możliwość wspólnych treningów na zgrupowaniach reprezentacyjnych daje mu sposobność podpatrzenia umiejętności, jakie Robert szlifował przez lata, a  możliwość współpracy z Lewandowskim podczas meczów reprezentacyjnych jest jak wygrana w totka, tym bardziej jeśli ta współpraca jest na prawdę udana. Robert przetarł szlak jakim teraz podąża Arek, przełamując kompleksy polskiej piłki nożnej udowadniając, że Polak też może osiągnąć wielki sukces i bez poczucia niższości stanąć do walki z największymi gigantami świata futbolu. Można powiedzieć, że Milik ma znacznie łatwiejsze zadanie do wykonania od tego jakie wcześniej miał do zrealizowania Lewandowski. Nie musi udowadniać już całej Polsce, że Polak też może zostać gwiazdą światowego formatu i nie będzie odczuwał chorej presji, gdy powinie mu się noga, a Polskie media rozszarpią go za porażkę jak sępy padlinę. Lody te przełamał już Lewandowski, który rozgrywa teraz sezon życia, a Milik ma szansę nie tylko powtórzyć jego sukces, lecz nawet go przebić. W wieku 21 lat jest otoczony przez najlepszych specjalistów w klubie i w reprezentacji oraz ma możliwość rozwoju na każdej płaszczyźnie rozgrywek, w których bierze udział. Jeśli Polska jadąc na Euro 2016 do Francji, długo nie będzie chciała się wyrzucić z rozgrywek, a Arek Milik będzie miał w tym swój udział, to jego kariera automatycznie przeskoczy na znacznie wyższy poziom i upomną się o niego o wiele większe kluby niż Ajax. Albowiem dla zawodnika nie ma lepszej reklamy niż świetny występ na mistrzostwach Europy i świata.
 

piątek, 20 listopada 2015

#6 Jeszcze Polska nie zginęła... rozpychając się na piłkarskiej mapie Europy


Nowy gracz przy stole UEFA Euro 2016 - Polska

Nie sądziłem, że będzie mi dane zastanie czasów gdy Reprezentacja Polski w piłce nożnej zacznie grać mądrą, przemyślaną i przede wszystkim pełną poświęceń, piękną piłkę. Odległym i wręcz nieosiągalnym marzeniem była myśl, że polski kadrowicz może być jednym z głównych pretendentów do zdobycia nagrody FIFA Ballon d'Or, a tylko w mych marzeniach przewijały się sceny, gdy nazwiska polaków wypowiadane będą w kuluarach największych klubów w Europie. Cały czas mam wrażenie jakbym grał w FIFE na konsoli z rozgrywką układającą się po mojej myśli: dobra sytuacja w grupie na turnieju, odwieczny rywal nigdy wcześniej niepokonany pada w końcu na kolana po pięknej walce na oczach tysięcy kibiców w Warszawie, a rywale niemalże non stop wyjmują piłki z siatki. Jednakże gdy po wygranym turnieju wyłączam konsolę i siadam przed telewizorem czy komputerem, to o dziwo wciąż widzę to samo. Wygląda na to, że Polacy dosiedli się do stołu z największymi potęgami, a posiadając mocne karty, stali się nowym i bardzo nieprzywidywalnym graczem na piłkarskiej arenie Europy.

Droga do sukcesów nie była jednak łatwa, gdy w 2014 roku po przegranej w eliminacjach na mundial w Brazylii okazało się, iż PZPN zakończył współpracę z Waldemarem Fornalikiem  i nasz związek piłki nożnej przez pewien okres poszukiwał nowego szkoleniowca. Słychać było wtedy całą masę spekulacji, plotek pochodzących z przeróżnych "organów doradczych" sugerujących, że następny trener naszej reprezentacji nie powinien być Polakiem. Na tamten czas wiele osób utożsamiało sobie polski styl gry z Fornalikiem czy Smudą, którzy ostatecznie zawiedli, a kierując wzrok na zachód poszukiwano szansy na wprowadzenie świeżości w polski styl gry. Prawdę mówiąc, ja też należałem do tych osób, które za granicą szukały zbawiciela polskiej piłki nożnej. Gdy Zbigniew Boniek uparcie przystawał przy swoim mówiąc, że nowym trenerem naszej prezentacji może być Polak i tylko Polak, to w myślach wiele razy kazałem się mu popukać w czoło. Tłumaczyłem sobie to tym, iż jeśli do tej pory przez te wszystkie lata selekcjonerami naszej reprezentacji byli trenerzy z polską myślą szkoleniową i za każdym razem scenariusz był podobny, to po co do niego wracać? A scenariusz był przecież dobrze znany: pod banderą każdego nowego polskiego selekcjonera były wielkie nadzieje i napompowana bańka medialna, na turnieju odbył się standardowo mecz otwarcia, mecz szansy, mecz o wszystko i na koniec mecz o honor, bądź jak kto woli mecz na do widzenia. Bańka medialna wtedy pękała, a z niej litrami wylewały się wiadra pomyj na głowę trenera i piłkarzy. W mojej głowie krążyła wtedy jedna myśl - jeśli sytuacja ma się znowu powtórzyć to po co powielać ten sam schemat i wyciągać kota z tego samego worka? Jak się później okazało Pan Boniek nie pomylił się w całym swoim uporze i chwała mu za to.

Na fotel selekcjonera wybrany został Adam Nawałka i przyznaję, że do tej pory osiągnął to samo czego mógłbym oczekiwać od trenera, który miałby pochodzić zza granicy. Zebrał do jednego zespołu najbardziej utalentowanych piłkarzy z polskiej Ekstraklasy oraz czołowych polskich zawodników rozsianych po topowych ligach Europejskich i praktycznie z każdego wyciągnął to co ma najlepsze. Wymieszał przy tym najlepsze elementy zagrań z lig, w których grają nasi zawodnicy i wprowadził to w krwiobieg reprezentacji. Zmienił nastawienie i mentalność naszych zawodników nakręcając ich jak sprężyna na kolejne spotkania i ustabilizował to czego tak bardzo brakowało naszym chłopakom - opanowania i pewności siebie. Wszystkie ostatnie sukcesy oczywiście nie odbyłyby się bez bardzo utalentowanych i doświadczonych piłkarzy, których Adam Nawałka miał do swojej dyspozycji. Najważniejszym elementem tej zwycięskiej talii jest szalenie skuteczny i rewelacyjny Robert Lewandowski, który stał się naszą wizytówką na arenie międzynarodowej i najbardziej rozpoznawalnym znakiem polskiej piłki nożnej. Jest dla nas tym, kim  dla Szwedów jest Zlatan Ibrahimović, jednakże Robert moim zdaniem jest bardziej wszechstronny i lepiej potrafi współpracować z drużyną, czasami nawet kosztem własnej glorii i chwały. Lata spędzone w Dortmundzie pod wodzą Jurgena Kloppa pozwoliły wyszlifować jego umiejętności, a poprzedni jak i aktualny sezon w Monachium pod skrzydłami Guardioli pozwolił mu na skrystalizowanie jego talentu, który skrzy się teraz jak najprawdziwszy diament. Drugą bardzo istotną częścią układanki jest Arkadiusz Milik, na co dzień grający w Ajaxie, stając się prawdziwym objawieniem, objął funkcję drugiego snajpera w Polskiej reprezentacji. W duecie z Lewandowskim stanowią tak same zagrożenie dla rywali, jak każdy z nich z osobna. W wielu sytuacjach podbramkowych indywidualne krycie jednego, jest z korzyścią dla drugiego, z czego Arek bardzo często mądrze korzysta. Ajax Amsterdam ma to do siebie, że długo nie trzyma w swojej szatni młodych wybijających się talentów, tak więc niedługo możemy się spodziewać tego, iż Arek może zmienić barwy klubowe. Grzegorz Krychowiak, kapitan hiszpańskiej Sevilli i wojownik środka pola, uzupełnił lukę będącą od lat szarą strefą naszej reprezentacji. Przez ostatnie lata strefa ta była obstawiona przez piłkarzy, którzy nie do końca potrafili dobrze zarządzać środkiem boiska, ani efektywnie prowadzić działań destruktywnych. Grzegorz nie dość, że z tym radzi sobie świetnie, to i potrafi również podłączyć się do akcji ofensywnej stając się wartościowym uzupełnieniem w ataku. Jego ciężka praca, zaangażowanie i serce zostawione na boisku umożliwiło wywindować jego karierę piłkarską naprawdę wysoko. Kolejny kapitan tym razem we włoskim Torino, Kamil Glik jest najmocniejszą kartą w defensywie Adama Nawałki. Kamil przeszedł długą drogę, aby zostać ulubieńcem kibiców w Turynie jak i uosobieniem polskiego gladiatora. Nabyte umiejętności klasowego włoskiego stopera, świetna gra w powietrzu, upór oraz zaangażowanie wytworzyły świadomość u polskich kibiców, iż Kamil jest głównodowodzącym przedostatniego bastionu polskiej defensywy. A gdy i ta linia zostanie rozerwana przez ataki rywali, to ostatni bastion reprezentują nasi klasowi golkiperzy tacy jak Wojciech Szczęsny czy Łukasz Fabiański. Nie możemy oczywiście zapomnieć o takich filarach, jak nasz skrzydłowy Kuba Błaszczykowski oraz Łukasz Piszczek, którzy stanowią o sile naszej prawej strony. Przeciwległym skrzydłem, na którym gra Kamil Grosicki, też zdarzają się świetne okazje na zagrożenie bramki rywali. Dodatkowo najmłodsi kadrowicze nie dają o sobie zapomnieć, gdy z miesiąca na miesiąc robią coraz to większe postępy. Mowa tutaj o zawodnikach takich jak Karol Linetty, który już został wyłowiony przez Arsenal, Bartosz Kapustka, na którego ostrzą już zęby skauci z Europy oraz Piotr Zieliński nabierający doświadczenia we włoskiej Serie A.


11 października 2014 roku przejdzie do historii jako dzień który zmienił oblicze polskiej piłki nożnej. Zrodził się wtedy niepowstrzymany impuls, który jak fala przetoczył się przez cały kraj, zmieniając mentalność nie tylko piłkarzy, ale i nas wszystkich. Wygrana z Niemcami, czyli z drużyną której nigdy wcześniej w swojej historii nie udało nam się pokonać, drużyną która w tym samym roku zdobyła tytuł Mistrzów Świata uświadomiła nam, że możemy stanąć do walki z nawet z najtrudniejszym przeciwnikiem i ten pojedynek wygrać. Gdy w jednym z ostatnich meczów grupowych ze Szkotami, Robert Lewandowski strzelił bramkę na remis na kilka sekund przed ostatnim gwizdkiem uświadomiłem sobie wtedy, że wyjazd na Euro 2016 był nam pisany. Uważam również, że pisane nam jest zostanie sensacją przyszłorocznych rozgrywek we Francji, bo taka kadra i taka forma nie może być przypadkiem.